Lepszy Czas

Marek Nicewicz

- wójt gminy Lubicz

Wywiad

Koniec kadencji to czas podsumowań. Pana ekipa pięć lat temu, po 26 latach rządów Pana poprzednika, dokonała zmiany u sterów władzy w naszej gminie. Co przez ostatnie pięć lat udało się zmienić na lepsze?

Z całą pewnością 55 milionów przeznaczonych w budżecie gminy na wykonanie utwardzonej nawierzchni 43 ulic to duży sukces, bo do tej pory tyle na drogi nie przeznaczano. Istotnym sukcesem kończącej się kadencji były także sprawy związane z inwestycjami w oświacie. Utworzone zostały oddziały przedszkolne w Grębocinie i w Gronowie. Wykonaliśmy kompletny remont kuchni w szkole w Grębocinie, ale także doposażyliśmy kuchnię w szkole w Lubiczu Górnym. Po remontach uczniowie wszystkich pięciu szkół na terenie gminy jedzą posiłki z własnej kuchni, a nie wożone z Torunia. Zakładałem budowę przedszkola i nowego żłobka, i to się dzieje, z lekkim opóźnieniem, ale się dzieje. Wybudowaliśmy salę gimnastyczną w Lubiczu Dolnym, na którą mieszkańcy czekali ponad 25 lat. Przystąpiliśmy do prac projektowych związanych z budową nowoczesnej kuchni w Lubiczu Górnym. Mamy gotowe pozwolenie na rozbudowę szkoły w Młyńcu, na co również mieszkańcy czekali od dawna. Jest też przygotowana koncepcja rozbudowy szkoły w Złotorii aż o 10 nowych klas lekcyjnych. Kolejną ważną dla mieszkańców sprawą jest cyfryzacja urzędu. Gdy zaczynaliśmy naszą pracę, były tu jeszcze programy komputerowe bazujące na DOS-ie. Zakup nowego oprogramowania pozwolił na szybszą realizację zadań, takich jak obliczanie podatku od nieruchomości, usprawnienie rozliczeń w referacie księgowości. Wprowadziliśmy udogodnienia w dostępie do planów miejscowych. To wszystko usprawnia pracę urzędników, a co za tym idzie – skraca czas na załatwienie sprawy. Zgodnie z obietnicą zmieniliśmy godziny pracy urzędu, we wtorki pracujemy do godziny 17:00, a także wprowadziliśmy możliwość płacenia w urzędzie kartą płatniczą.

Ważnym tematem, który wybrzmiewał w Pana kampanii pięć lat temu, był problem komunikacyjny. Co w tej kwestii udało się zrobić?

Na pewno dużym sukcesem było doprowadzenie do uzyskania zgody Rady Miasta Torunia na połączenie z Lubicza Dolnego z Toruniem i prace budowlane przy budowie drogi do Małgorzatowa już trwają. Przez 19 lat było to niemożliwe, a my to realizujemy. Ta droga jest nie tylko ważna w aspekcie ewentualnego uwolnienia od tirów na ulicy Dworcowej w Lubiczu Dolnym, co jest palącym problemem do rozwiązania, ale także pozwala myśleć perspektywicznie o znacznym powiększeniu dochodów gminy, bo dzięki tej drodze będziemy mogli zapraszać przedsiębiorców do rozwijania działalności na terenie gminy. To pozwoli nam zapewnić sobie dodatkowe, stałe dochody w postaci podatków od nieruchomości na poziomie między 7 a 9 milionów rocznie. Oczywiście te pieniądze będziemy mogli przeznaczać na budowę jakże potrzebnej nam wszystkim infrastruktury drogowej.

Kolejny temat to infrastruktura wodna. W czasie upałów mieszkańcy narzekają na niskie ciśnienie wody w kranie.

Budowa dwóch niezależnych przejść rurociągu pod dnem Drwęcy w Lubiczu Dolnym i w Młyńcu spowodowała, że ten problem został w znacznym stopniu rozwiązany.

Jak ocenia Pan prace związane z przebudową kanalizacji?

Niezrozumiałe dla mnie było podejście moich poprzedników do przetargów na budowę kanalizacji na terenie mojej miejscowości, czyli w Krobi. Ogłoszono trzy czy cztery przetargi i za każdym razem cena rosła, dochodząc do 17 milionów złotych i nadal nie było chętnych

na realizację. Kiedy podzieliłem te przetargi na trzy różne, niezależne od siebie etapy, okazało się, że chętnych jest więcej, a łączny koszt budowy nie przekroczył 13 milionów złotych. Dodatkowo rozbudowana została kanalizacja w Złotorii. Warte podkreślenia jest wykonanie kanalizacji na terenie Lubicza Dolnego i Lubicza Górnego oraz wspomnianej znacznej części Krobi. Wybudowany został kolektor ściekowy łączący naszą oczyszczalnię z Toruniem, co w efekcie doprowadziło do wyłączenia oczyszczalni ścieków w Lubiczu i jednocześnie rozwiązania największego problemu ekologicznego dla rzeki Drwęcy. Oczywiście to nie wystarczyło, aby podłączyć wszystkich naszych mieszkańców, dlatego nie spoczywam na laurach; na deskach kreślarskich są kolejne projekty związane właśnie z rozbudową infrastruktury kanalizacyjnej i prace będą szły dalej.

Co zostało zrobione dla poprawy bezpieczeństwa w gminie?

Zadbaliśmy o sprzęt i warunki pracy naszych strażaków. W okresie pięciu lat do jednostek OSP trafiło pięć samochodów, w tym zupełnie nowy do jednostki w Młyńcu Pierwszym. W 2024 roku do jednostek OSP trafią kolejne trzy samochody. Zadbaliśmy także o miejsca pracy strażaków, wyremontowana została m.in. remiza w Złotorii. Doposażyliśmy policję, posterunek w Dobrzejewicach zyskał nowy samochód, dzięki czemu została zwiększona liczba patroli na ulicach. Poprawie bezpieczeństwa służyły również środki w kwocie 1,2 miliona złotych przeznaczone na montaż lamp na terenie naszej gminy. Bezpieczeństwo to także ścieżki rowerowe; zbudowana została nowa z Lubicza Dolnego przez Jedwabno do Rogówka oraz między Lubiczem Górnym i Złotorią. Newralgiczny odcinek w Nowej Wsi, niestety, ze względów niezależnych od gminy jeszcze nie został skończony, prace ruszyły w lutym tego roku i zakończenie planowane jest do sierpnia. Kolejny temat związany z bezpieczeństwem to chodniki. Nowy, długo wyczekiwany chodnik powstał w Kopaninie. Trudnym i kosztownym w realizacji tematem były chodniki wzdłuż drogi krajowej numer 15, chociażby ten, który zbudowaliśmy w Rogówku, z dojściem do przystanku autobusowego, czy w Brzeźnie, również do przystanku autobusowego.

Jak wygląda pozyskiwanie środków unijnych na inwestycje?

Kiedy obejmowałem stanowisko wójta, miałem nadzieję na pozyskiwanie dużej ilości środków z funduszów europejskich. Jak państwo wiecie, moja kadencja przypadała na okres, kiedy programy, z których można było korzystać, dobiegły końca. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że pozyskaliśmy łącznie ponad 20 milionów złotych na inwestycje związane z obiektami kubaturowymi, budową kanalizacji i odnawialnymi źródłami energii. Substytutem dla okresu przejściowego między budżetami europejskimi były oczywiście środki rządowe z Polskiego Ładu. Tutaj łącznie pozyskaliśmy 16 milionów złotych.

Jak wygląda pozyskiwanie środków unijnych na inwestycje?

Kiedy obejmowałem stanowisko wójta, miałem nadzieję na pozyskiwanie dużej ilości środków z funduszów europejskich. Jak państwo wiecie, moja kadencja przypadała na okres, kiedy programy, z których można było korzystać, dobiegły końca. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że pozyskaliśmy łącznie ponad 20 milionów złotych na inwestycje związane z obiektami kubaturowymi, budową kanalizacji i odnawialnymi źródłami energii. Substytutem dla okresu przejściowego między budżetami europejskimi były oczywiście środki rządowe z Polskiego Ładu. Tutaj łącznie pozyskaliśmy 16 milionów złotych.

W czasie poprzedniej kampanii wyborczej nagrywał Pan filmik, stojąc na pustym, niezagospodarowanym brzegu jeziora w Józefowie, i obiecując, że to miejsce będzie bezpiecznym miejscem do rekreacji.

I dokładnie tak się stało, a to, co powstało, powiem szczerze, przerosło moje oczekiwania – mieszkańcy mogą się bezpiecznie kąpać pod okiem ratowników, ale również została znacząco rozbudowana oferta gastronomiczna, mamy wypożyczalnię sprzętu sportowego, profesjonalną toaletę, nowy pomost, place zabaw dla dzieci oraz boisko sportowe. I co ważne, kąpielisko żyje nie tylko w okresie wakacyjnym, ale także stało się bazą dla osób morsujących w okresie

jesienno-zimowym. Chciałbym, aby kolejnym krokiem było zbudowanie nad jedynym w naszej gminie jeziorem kolejnej superatrakcji, czyli waveboardingu.

Sport to bliski Panu temat. Co w tym obszarze zostało zrobione?

Cały czas mimo wielu obowiązków staram się być aktywny. Cieszę się, że mogę dzielić z mieszkańcami moją pasję rowerową, organizujemy wspólnie z gminami Obrowo i Czernikowo międzygminne rajdy rowerowe. Z kolei amatorów piłki nożnej ucieszyło to, że jedyne pełnowymiarowe boisko sportowe na terenie naszej gminy, w Złotorii, zyskało profesjonalne oświetlenie, dzięki czemu wydłużył się czas korzystania z niego. Nadal finansujemy i współfinansujemy licznego rodzaju zawody na terenie naszej gminy, a do stałego kalendarza wpisały się wizyty reprezentacji Polski bezdomnych w street footballu. W Lubiczu Górnym powstał pump track, który łącznie ze skateparkiem, orlikiem i placem zabaw tworzy kompleks sportowo-rekreacyjny dla dzieci i młodzieży.

Co z ofertą kulturalną, którą też obiecywał Pan rozbudować?

Trzy z pięciu naszych bibliotek zyskały nowe siedziby. Biblioteka w Gronowie została przeniesiona z piwnicy prywatnego domu do nowoczesnego obiektu po byłej szkole podstawowej. Biblioteka w Lubiczu Górnym, która mieściła się w piwnicy jednego z bloków mieszkalnych, została przeniesiona do centrum handlowego, co sprawiło, że liczba czytelników korzystających z jej oferty została w okresie trzech miesięcy podwojona. Natomiast biblioteka, która była w szkole podstawowej w Złotorii, wróciła do nowo wyremontowanej świetlicy. Idziemy z duchem czasu i oprócz książek papierowych nasi czytelnicy mogą odbierać bezpłatnie kody do audiobooków. Te trzy nowe siedziby stały się nie tylko nową mekką dla czytelników, ale też aktywnymi centrami kulturalnymi, w których organizujemy spotkania z ciekawymi osobami, autorami książek, ludźmi świata kultury i sztuki. Gościliśmy Tomasza Raczka, Kamilę Cudnik, Roberta Małeckiego, za chwilę odbędzie się spotkanie z Arturem Barcisiem. Mamy dwie nowe świetlice, natomiast w pozostałych 14 z 15 sołectw świetlice zostały wyremontowane w mniejszym lub większym zakresie, dzięki czemu mogliśmy stworzyć bogatą ofertę zajęć zarówno dla naszych najmłodszych, jak i dorosłych mieszkańców. To są zajęcia plastyczne, muzyczne, taneczne czy różnego rodzaju warsztaty. Lubicz zasługuje na to, żeby nie być tylko sypialnią Torunia, ale żeby miał swoją własną bogatą ofertę sportowo-rekreacyjno-kulturalną.

Co z problemem korków, na które wciąż narzekają mieszkańcy?

Porozumienie z Toruniem w sprawie drogi do Małgorzatowa to krok milowy w tym temacie. Drugim ważnym elementem jest dokumentacja projektowa na przeprawę mostową między Lubiczem Dolnym a Nową Wsią. Doświadczyłem przez pięć lat kierowania gminą, że współpraca z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad jest niezwykle trudna. To, czego my chcemy, często nie pokrywa się z planami inwestycyjnymi zarządców dróg krajowych i wojewódzkich. Przykład to wspomniany chodnik przy drodze krajowej nr 15 w Grębocinie. To tylko i „aż” kilka stopni wraz z barierką pozwalające bezpiecznie zejść z peronu przystanku autobusowego, a praca przy tym była żmudna i długotrwała. Podsumowując, w tej kadencji w temacie rozwiązania zakorkowanej „dziesiątki” zrobiono naprawdę wiele. I o ile temat wraca zawsze przy okazji wyborów, to z dumą mogę stwierdzić,

że wykonaliśmy duży krok ku rozwiązaniu tego problemu. Nie rozmawiamy o koncepcjach, tylko projektujemy, na co przez lata nawet nie było środków i pomysłów.

Zapowiadał Pan stworzenie harmonogramu budowy ulic.

Harmonogram, który stworzyliśmy zaraz po wyborach, zakładał kilka rzeczy. Po pierwsze, chcieliśmy zrównoważonego rozwoju dla wszystkich miejscowości, więc w każdej wyznaczyliśmy drogi, które chcielibyśmy budować. Określiliśmy ich długość, nawierzchnię, termin, w którym mają powstać, i szacowaną cenę. W 2019 roku zakładaliśmy, że na każdy rok wydamy mniej więcej 10 milionów złotych na drogi. Ten harmonogram wykonaliśmy z ponad 100-procentową skutecznością, bo wydaliśmy 55 milionów złotych przez pięć lat. Problem z polega na tym, że przez COVID, wojnę w Ukrainie i gigantyczną inflację ceny ulegały znaczącej zmianie, co spowodowało, że nie wszystkie drogi ujęte w harmonogramie mogliśmy realizować. Dodatkowo niektóre z nich wymagały błyskawicznej reakcji i musieliśmy ten plan korygować. Rozumiem rozgoryczenie niektórych mieszkańców, wynikające z tego, że mimo ujętych w harmonogramie dróg one nie powstały, ale powodem był nieproporcjonalny do zakładanego w 2019 roku wzrost kosztów. Tego się nie dało przewidzieć. Oczywiście absolutnym priorytetem na następne lata jest kontynuacja wydatków na budowę dróg.

Obiecywał Pan również lepszą komunikację z urzędem.

I dotrzymałem obietnicy. Mieszkańcy wiedzą, że jeśli w godzinach mojego dyżuru umówią
się ze mną, to przyjmę tę osobę ja, a nie ktoś w zastępstwie, jak to bywało wcześniej w
urzędzie. Na palcach jednej ręki można policzyć przypadki, gdy musiałem umówić się na
inny termin lub prosiłem swojego zastępcę o pomoc. Udostępniłem konto na Messengerze,
gdzie mieszkańcy chętnie na bieżąco przekazują pytania, informacje czy też zgłaszają ważne
dla nich sprawy. Na Facebooku co tydzień w formie video podsumowuję swoją pracę, staram
się jasno tłumaczyć różne zawiłości związane chociażby z planowaniem budżetu.

Mijająca kadencja to też kilka trudnych spraw, o które mieszkańcy pytają Pana na każdym niemalże spotkaniu. Pierwsza to temat Zakładu Usług Komunalnych. Dlaczego gdy ZUK popadł w kłopoty, to walczył Pan o uratowanie tej spółki komunalnej jak o przysłowiową niepodległość?

Zarzuca się mi, że gmina dofinansowała ZUK znaczną kwotą, zamiast przeznaczyć te pieniądze na przykład na budowę dróg. Powołałem zespół składający się z prawników i ekonomistów, rozmawiałem z innymi samorządowcami posiadającymi spółki komunalne, po to, żeby precyzyjnie odpowiedzieć sobie na pytanie, który ze scenariuszy jest najbardziej korzystny dla finansów gminy. I wszystkie te instytucje podkreślały jedną rzecz: najgorsze, co można zrobić, to doprowadzić do likwidacji spółki komunalnej. Stąd też wiele pracy, wiele wysiłku, a także zastrzyk finansowy był potrzebny do tego, żeby naprawić sytuację w ZUK-u. Trzeba pamiętać, że spółki komunalne to nie są instytucje do zarabiania pieniędzy. Są to instytucje powołane do realizowania zadań własnych gminy, czyli tych zadań, które gmina ma w swoich obowiązkach. Do tych zadań należy także dostarczanie wody i odbiór ścieków komunalnych. Przez ostatnie lata tylko na tej działalności spółka traciła ponad 3 miliony rocznie. Ponadto spółka wykonuje takie zadania jak utrzymanie dróg, utrzymanie zieleni, placów zabaw, budynków komunalnych itd. Gdybyśmy zamiast ZUK-owi zlecili je firmom zewnętrznym, to te koszty, w związku chociażby ze wzrostem płacy minimalnej byłyby

niewspółmiernie większe. Dlatego realizacja zadań własnych przez spółkę komunalną zawsze będzie dla gminy lepszym rozwiązaniem niż zatrudnianie firm z zewnątrz. ZUK wyszedł na prostą, został powołany nowy zarząd, zostały spłacone wszystkie zadłużenia, spółka zredukowała zatrudnienie, świadczy dalej swoje usługi. Ważne jest, żeby pamiętać, że w naszych kłopotach z ZUK-iem nie jesteśmy osamotnieni. Spółek komunalnych w całej Polsce są setki. I wiele z nich boryka się z różnego rodzaju problemami, które wymagają dofinansowania ze strony gminy. Wojna w Ukrainie, załamanie rynku dostaw, galopująca inflacja zachwiały rynkiem w ogóle, w tym rynkiem budowlanym. Dlatego niejedna gmina była zmuszona dofinansowywać swoją spółkę komunalną.

Kiedy rozpoczynał Pan urzędowanie w 2019 roku, nikt nie spodziewał się, że tuż za progiem czekają nas tak ciężkie doświadczenia – najpierw pandemia, potem wybuch wojny w Ukrainie.

Wybuch pandemii to był dla nas wszystkich pierwszy test, który, myślę, zdaliśmy na 100 procent. Przede wszystkim tak przeorganizowaliśmy pracę urzędu, żeby zapewnić jej ciągłość. Przekształciliśmy salę obrad w biuro podawcze. Otworzyliśmy trzy niezależne stanowiska, co spowodowało, że każdy urzędnik, który przychodził, łączył się zdalnie ze swoim komputerem, co było możliwe dzięki zakupieniu odpowiedniego oprogramowania. Organizowaliśmy dystrybucję maseczek, dowoziliśmy mieszkańcom posiłki, leki, odbieraliśmy od nich PIT-y, bo wybuch pandemii nałożył się z rozliczaniem deklaracji rocznych. Zorganizowaliśmy nawet wyprowadzanie psów należących do mieszkańców, którzy byli na kwarantannie. Tu trzeba było pomysłowości; kupiliśmy smycz, mieszkaniec przypinał psa za drzwiami mieszkania, pracownik go odbierał, wpinał do swojej smyczy, wyprowadzał, potem z powrotem przypinał i dawał znać domofonem, że pies jest do odbioru. Ten drobny przykład pokazuje coś ważnego – dla mnie i mojej ekipy nie ma problemów, są wyzwania i sprawy do rozwiązania. Z kolei dzień wybuchu wojny w Ukrainie zapamiętam na zawsze, bo w tym samym dniu miałem zawał serca. Ja przechodziłem rekonwalescencję, a cały nasz urząd, ale też nasi wspaniali mieszkańcy zmobilizowali się w stopniu zdumiewającym, biorąc uciekinierów wojennych pod swój dach, udzielając wszelkiej pomocy.

Kolejnym trudnym tematem jest fakt, iż został Pan uznany przez sąd za winnego zniesławienia swojego poprzednika, dzisiejszego starosty powiatowego.

Cóż, ważna lekcja dla mnie to dbanie o odpowiedni dobór słów w wypowiedziach. Jednak proszę pamiętać, że tak jak jeden mandat za szybką jazdę nikogo nie czyni piratem drogowym, tak jeden wyrok za zniesławienie nie czyni mnie notorycznym kłamcą.

W wyborach 7 kwietnia będzie Pan ubiegał się o kolejną kadencję. Jakie nowe pomysły ma Pan na kolejne lata rządzenia gminą?

Drogi, drogi i jeszcze raz drogi. Patrząc z perspektywy oczekiwań większości mieszkańców to temat numer jeden i potrzeba numer jeden. Nie można jednak koncentrować się tylko na jednym aspekcie, zwłaszcza że dostępne środki dotyczą różnych dziedzin życia. Jest ich wiele. Każdy kolejny rok mojej kadencji pokazuje mi nowe obszary, w których widzę możliwości do poprawy. Rozpocząłem wraz z dyrektorem Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej przeobrażenie instytucji w Centrum Usług Społecznych z prawdziwego zdarzenia,

gdzie będą zapewnione zarówno usługi opiekuńcze, jak i usługi door to door, opieka sąsiedzka, pomoc dla matek z problemami, wsparcie psychologiczne dla młodzieży, wypożyczalnia sprzętu dla niepełnosprawnych. Mam też do zrealizowania ukończenie drogi do Małgorzatowa, a co za tym idzie – wyprowadzenie tirów z ulicy Dworcowej i wiele innych, o których wspomniałem wcześniej. Pozyskanie środków na realizację rozbudowy naszych szkół. Zmiany w systemie komunikacji zbiorowej mające na celu zwiększenie liczby linii autobusowych i zwiększenie liczby kursów na terenie naszej gminy. Sił i pomysłów nie brakuje, jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia.